Pierwsza stonoga była groteskowa, momentami obleśna, ale oryginalnego pomysłu na fabułę nie można było twórcom odmówić. Dwójka była lepsza, bardziej obrzydliwa, a Laurence R. Harvey stworzył tam chyba jedną z najbardziej odpychających postaci w historii kina grozy. W trzeciej części liczyłem na godne zakończenie trylogii, na prawdziwą petardę, na przekroczenie wszelkich granic, dzieło obleśne, epatujące bezsensowną przemocą i obrzydliwością niemal nie do wytrzymania. Z wypiekami na twarzy doczekałem więc momentu kiedy mogę w końcu obejrzeć ten chory wyziew szalonego Toma Sixa (w grę wchodzą dwie opcje: żony nie ma w domu lub żona śpi). Odpalam więc film i czekam na tę orgię krwi, fekaliów, rzygowin i innego plugastwa. W myślach już mentalnie znęcam się nad moją żoną, opowiadając jej nazajutrz jaki film oglądałem (jest wrażliwa na takie rzeczy) i przytaczając co poniektóre sceny, aż zacznie zakrywać uszy i wołać żebym już przestał, że jestem nienormalny bo oglądam takie rzeczy (tak jak to mówiła, kiedy pokrótce streściłem jej "Srpski film"). Czekam, czekam i nic. Z czasem moje poirytowanie wzrasta a widok wrzeszczącego Dietera Lasera zaczyna mnie denerwować. Ok, chcieli z niego zrobić szaleńca, tylko dlaczego jest tak wkurzający, dlaczego ciągle drze japę i w dodatku tak cedzi każde słowo. No ale czekam dalej. Bree Olson całkiem miły widok, Dieter mnie wk**wia już do granic możliwości, przewija się Eric Roberts i sam Tom Six i w końcu doczekuje si tej cholernej stonogi. I co? I nic. Nie robi wrażenia nawet w połowie, jak ta z "dwójki", pomimo jej niewątpliwie pokaźnych rozmiarów. Chwilę potem film się kończy, a ja zdaję sobie sprawę że straciłem tyle czasu, czekając na finał, który ani trochę nie rekompensuje tych straconych kilkudziesięciu minut. Trzecia stonoga, mająca być godnym zakończeniem najbardziej pojechanej trylogii w historii kina grozy, okazuje się być filmem bez pomysłu, ciągnącym się jak flaki z olejem, nie spełniającym nawet po części pokładanych w nim oczekiwań. Nuda, dłużyzny, denerwujący główny bohater i słaby finał. Nie polecam.
3/10
W 100 % zgadzam się z Tobą. Dodam jedynie, że sceny gore, których mamy tu jak na lekarstwo są raczej słabo odzwierciedlone (gwałt na nerce naczelnika to straszna tandeta). Po wapaniałej 1, perfekcyjnej 2 - otrzymałem 3 która w moim odczuciu jest zwykłym gniotem, o którym zapomnę bardzo szybko.
Pozdrawiam.
Bardzo źle liczyłeś. Odejście od typowej "ludzkostonogowej" formy jest dla mnie bardzo na plus. Trzecią część ciężko nazwać horrorem, bardziej nieprzyjemną komedią. Jest to totalne "wys*anie" się na widza i jego potrzeby. Samo to, że głównych antagonistów grają odtwórcy głównych ról z części pierwszej i drugiej powinno coś dać do myślenia. Jest to autopastisz, surrealistyczna komedia, która nawet nie wpisuje się w wymagania widzów, którzy łakną gore. Eksperyment. Moim zdaniem należy takie rzeczy szanować, nie hejtować. Dystansu nieco proszę.