Plakat jak z filmu fantasy, fabuła jak z historycznego, ujęcia jakby to była podróba "Apocalypto" Gibsona, krwii jak we wszystkich "Piłach" razem wziętych, główny bohater sieka Wikingów jak Aragorn siekał orków w "Powrocie Króla", może Urbanowi zostało coś jeszcze z Eomera(?). Co dziwi, nic nie przypomina "Ostatniego Mohikanina".
Jedynie niektóre zdjęcia ładne ale na tym się kończy. Bardzo dużo niedociągnięć, potknięć i niezgodności. Film ogólnie mieści się chyba w miejscu gdzie nigdy nie wychodzi słońce. Do tego akcje typu:
Pięciu indiańców nie może zabić jednego barbarzyńcy, za to przybiega indianka metr-pięćdziesiąt w kapeluszu i kładzie chłopa ze 110kg + zbroja uderzeniem czaszką w jajka - ogólnie to w całym filmie pobiła chyba czterech czy pięciu takich typów.
W czasach Wikingów nie było takiego czegoś jak hartowana stal, nie mówiąc już o stali nierdzewnej - mieczyk naszego bohatera po 15 latach (bo trzymał ten nożyk od dziecka) już dawno byłby tępy, ba! zamieniłby się w próchno; a on siekał barbarzyńców razem z ich zbrojami, skąd wypływały piksele komputerowej krwi.
Ktoś musiał się naoglądać nie wiadomo czego, że wykreował tak wygląd Wikingów, wyglądają jak Uruk-hai z WP, a tak naprawdę ich zbroje nawet w połowie nie przypominały tych z filmu.
Nawet jeśli uznacie to za szczegóły no to właśnie one decydują o tym czy film jest dobry czy słaby. Moim zdaniem film był bardzo słaby i taką też dam ocenę - 2/10.